Czego nauczyła mnie Pina

Obok „Piny” Wendersa, „Tańcząc Pinę” Floriana Heinzen-Zioba to drugi film o Pinie Bausch, jaki obejrzałam. Właściwie jest to film o dwóch grupach tancerzy – w Dreźnie i Senegalu – którzy ‘tańczą Pinę’, pracując nad dwiema jej choreografiami i próbując zrozumieć jej styl.

Pina Bausch to na pewno jedna z najważniejszych choreografek tańca nowoczesnego. Zmarła w 2009 roku, lecz jest wciąż żywa, bo inspiruje innych nie tylko swoim tańcem, ale podejściem do życia i sztuki. Nie znam się dobrze na tańcu, ale Pina jest dla mnie wzorem, bo jestem absolutnie zachwycona jej myślą, filozofią.

Film oglądam w kinie plenerowym Elektrowni Powiśle. Uwielbiamy te wtorkowe seanse – leżaki, darmowy popcorn i doskonały repertuar. Od zawsze kocham dokument – pozwala mi nie tylko dowiedzieć się czegoś o świecie, ale zawsze jest filtrem, okazją do przemyśleń.

Taniec Piny to szukanie prawdy. „Nie interesuje mnie, jak ludzie się poruszają. Interesuje mnie, co ich porusza.” – mówiła choreografka, zupełnie w ten sposób odbiegając od wymogów tańca klasycznego, który jest zbiorem reguł, pozycji i układów, w których psychika tancerza jest najmniej ważna. Pina w każdym ruchu szuka prawdy. Tu nic nie jest wyuczone ani wymuszone. Każdy ruch i gest ma być przetworzony przez doświadczenie tancerza, jego emocje.

Oglądają film myślę o tym, jak te dwa wzorce – taniec klasyczny i taniec Piny – przekładają się na dwie postawy życiowe. Jedna mówi o tym, że coś musimy, mamy do wypełnienia pewien zestaw ruchów. Edukacja, praca, małżeństwo, założenie rodziny, role społeczne, wszystko w ramach konwencji, tego ‘jak trzeba’, albo: ‘jak jest pięknie’. To taniec klasyczny. A Pina uczy, żeby to wszystko mieć w nosie. Może nie musisz kończyć studiów. Może nie musisz mieć dzieci. A może chcesz ich mieć dziesięcioro? A może nie musisz mieć ‘dobrej pracy’? Może chcesz się obijać? Nigdy nie ustabilizować? Nie mieć męża, lecz pięciu kochanków? Taniec Piny to życie w zgodzie ze sobą.

 

Obraz Dieu vath MAYOMA z Pixabay

To też duma. Z tego jaka jesteś. Z tego jaki jesteś. Jedna z Azjatek tańcząca w filmie opowiada, że próbowano ją odstraszyć od tańca, bo była zbyt wysoka. Jej ciało wciąż pamięta te słowa.

„Jesteś wysoka. Dlaczego nie tańczysz jak osoba wysoka?” – słyszy od instruktorki. Proste słowa, a wbijają się w pamięć. To dotyczy ciała, oczywiście. Jesteś wysoka, drobna, niska, puszysta. Masz duży biust, duży nos, afro. Idź wyprostowana. Nie wstydź się. Nie wiąż włosów w kucyk. Nie przykrywaj się ogromnym T-shirtem. Noś swoje ciało dumnie, bo to dom dla twoich emocji.

Ale to dotyczy też duszy. Jesteś wesoła? Śmiej się ile wlezie. Lubisz gadać? Gadaj. Jesteś cicha? Taka właśnie bądź. Przecież gdy się nad tym zastanowimy, najbardziej kochamy osoby, które mają odwagę być sobą. Które dzielnie, wiernie sobie niosą swoje ciała i swoje psyche.

 

Unikajmy osób, które chcą nas diametralnie zmieniać. Boże, jak się cieszę, że takich osób nie ma już w moim życiu. Możemy myśleć, że chcą dobrze, ale jakie dobro płynie ze słów: „Bo ty jednak powinnaś…”???

Trochę schudnąć. Więcej ćwiczyć. Być, no wiesz, jakaś weselsza?

Nie, nie chodzi mi o to, że nie możemy dawać rad naszym drugim połówkom, przyjaciołom, dzieciom. Ale to powinny być rady, które mieszczą się właśnie w takim nurcie jak w cytacie. Najlepsze, co możemy komuś powiedzieć, to jak go widzimy i że tego, jaki jest nie musi się wstydzić. „Jesteś zdolny. Czego się boisz? Przecież dasz radę. Chcę zobaczyć prawdziwego ciebie, którego pokazujesz światu. Jesteś pięknym mężczyzną. Nie bój się dbać o swoje ciało. ”

Pina uczy szczerości, pokazywania prawdziwych emocji. W końcu czym ryzykujemy? Powiedz, co cię porusza. Czego się boisz? Czego pragniesz? Powiedz, nawet jeśli to trudne. Przyjmij postawę surfera, który dumnie mknie przez fale. Albo, jeśli wolisz, wygrzewającej się na piasku foki. W końcu: kogo to obchodzi? To tobie ma być dobrze. A jeśli tobie będzie dobrze, będziesz emanowała spójnością i prawdą i ludzie cię pokochają. Tego nauczyła mnie Pina.

Comments are closed.